Pięć Smaków w Domu
Kino Azji

16. Taipei Film Festival: fabuły, dokumenty i polski Focus

24 lipca 2014
EXIT, reż. Chienn Hsiang

Taipei Film Festival to święto tajwańskiego kina. Festiwal w różnych sekcjach prezentuje także filmy spoza Tajwanu, wśród których w tym roku znalazło się ponad 30 polskich tytułów.

Program tajwański co roku obejmuje premierowe pokazy filmów krótko- i długometrażowych, fabuł, dokumentów i animacji oraz towarzyszące im liczne spotkania z tajwańskimi twórcami.
W jednym z konkursów, Taipei New Talent Competition, tajwańskie premiery mają także filmy reżyserów spoza Tajwanu.
Poza premierami, festiwal zaprezentował też ciekawą selekcję klasyki kina światowego z odrestaurowanych cyfrowo kopii, m.in. "In the Heat of the Sun" Jiang Wena, "All's Well Ends Well" Cliftona Ko, "Piękną i bestię" Jeana Cocteau, "Alphaville" Jean-Luc Godarda.

Tegoroczna edycja rozpoczęła się 27 czerwca, a zakończyła 19 lipca ceremonią Taipei Film Awards – uznawanych za drugie w kolejności najważniejsze nagrody filmowe na Tajwanie (najważniejsze to Golden Horse Awards, przyznawane filmom chińskojęzycznym, przez co kwalifikują się do nich także produkcje z m.in. Chin kontynentalnych, Hongkongu, Singapuru).

Do tego roku funkcję dyrektorki festiwalu pełniła reżyserka i aktorka Sylvia Chang, znana ze współpracy z Angiem Lee, Edwardem Yangiem czy Johnniem To. W zeszłorocznym programie tajwańskiej klasyki Pięciu Smaków znalazł się jeden z wyreżyserowanych przez nią filmów, "Dziś nikt nie wraca do domu" (Tonight Nobody Goes Home). Funkcję tę przejmie aktorka i producentka Lee Lieh, a sama Sylvia Chang będzie przewodniczyć Taipei Golden Horse Film Festival – zastępując na tym stanowisku Hou Hsiao-hsiena.
Lee Lieh i Sylvia Chang, fot. Taipei Film Festival
Lee Lieh i Sylvia Chang, fot. Taipei Film Festival


Festiwal w Tajpej, mimo swojej rozpiętości czasowej i programowej, zachowuje przyjazną, raczej kameralną atmosferę i charakter wydarzenia, podczas którego centralne miejsce zajmują filmy i ich autorzy.

Ponieważ kinematografia tajwańska nie jest wielkim przemysłem filmowym, twórcy się między sobą z reguły dobrze znają, a festiwal jest dla nich samych bardziej okazją do spotkań i rozmów niż współzawodnictwem.
Część twórców – zwłaszcza realizatorów technicznych – reprezentuje więcej niż jeden film włączony w program, czasem pełniąc różne role przy różnych produkcjach.
Twórców można też spotkać w mniej formalnych sytuacjach między seansami (nie tylko ich własnych filmów) lub tuż po nich np. w kawiarnich festiwalowych kin.

To, że Taipei Film Festival jest świętem kina przede wszystkim tajwańskiego, odzwierciedlają konkursy: Taipei New Talent Competition, jedyny konkurs włączający w program filmy spoza Tajwanu, jest odrębnym wydarzeniem, a nagrody w nim przyznawane są w pierwszej połowie festiwalu. W tym roku najlepszym debiutującym twórcą okazał się Lee Yong-seung, którego "10 Minutes" otrzymał Grand Prix konkursu. Na pewno zasłużenie – w kameralnym dramacie młody reżyser wnikliwie przygląda się mikroświatowi zamkniętemu w przestrzeni jednego z przeciętnych biur instytucji publicznej. Codzienne, pozornie błahe, interakcje pracowników kreślą krytyczny portret relacji w koreańskim społeczeństwie.

Natomiast ceremonia Taipei Film Awards, nagród przyznawanych tylko filmom tajwańskim, odbywa się ostatniego dnia festiwalu.
Najważniejszymi filmami tegorocznej edycji – z których każdy otrzymał po dwie istotne nagrody, okazały się fabuły – "Exit" Chienn Hsianga (najlepszy film oraz nagroda aktorska dla Chen Hsiang-chyi za rolę pierwszoplanową) i "Ice Poison" Midiego Z (najlepsza reżyseria, nagroda prasy) oraz dokument "Unveil the Truth II: The State Apparatus" reżysera-aktywisty Kevina Lee (Grand Prix i najlepszy dokument).
Exit
Po ceremonii Taipei Film Awards, od prawej: Chienn Hsiang, reżyser "Exit", z odtwórcami głównych ról - Chen Hsiang-chyi i Eastonem Dongiem oraz Sylvią Chang, fot. Exit


Co ciekawe, już piąty rok z rzędu jury zdecydowało o przyznaniu Grand Prix filmowi dokumentalnemu.
Tajwan ma silną reprezentację dokumentów jeśli chodzi o liczbę filmów, czego sekret tkwi m.in. w grantach rządowych przyznawanych na produkcje dokumentalne.
Jakość większości z nich jest jednak bardzo przeciętna. Mimo że zajmują się interesującymi tematami – formalnie są zwykle bardzo konwencjonalne, prezentując dłuższe wypowiedzi i anegdotki rozmówców oraz przeplatając je często bardzo dosłownymi ujęciami-ilustracjami. Brakuje im formalnej fantazji, wyjścia poza ramy, przez co nawet najciekawsze tematy mogą znużyć.

Do tej konwencjonalnej formalnie puli zalicza się również nagrodzony "Unveil the Truth II: The State Apparatus", a nagrodę można odczytać bardziej jako docenienie postawy obywatelskiej reżysera, który niestrudzenie obnaża kłamstwa polityczne związane z wirusem ptasiej grypy.

Wyróżnianie dokumentów jedną z najważniejszych nagród festiwalu może być również komentarzem jurorów do nikłego zainteresowania bieżącymi tematami społecznymi ze strony reżyserów filmów fabularnych. Jednym z nielicznych twórców konsekwentnie realizujących filmy skoncentrowane na poważnych zagadnieniach społeczno-politycznych wydaje się Midi Z. Problem dla kina tajwańskiego polega jednak na tym, że Midi swoje pełnometrażowe fabuły realizuje na razie jedynie w Birmie.

Same nagrody dla "Ice Poison" Midiego Z są też ciekawym i ważnym przypadkiem w historii Taipei Film Awards: jurorom Taipei FF niezmiernie rzadko zdarza się nagradzać tajwańskie produkcje tak luźno powiązane tematycznie z Tajwanem.
Ice Poison, reż. Midi Z
Ice Poison, reż. Midi Z


Najlepszym filmem fabularnym jury uznało "Exit" Chienn Hsianga, co było werdyktem raczej nieoczywistym w kontekście programu tegorocznego konkursu. Niewielka produkcja Chienna, dla którego to dopiero drugi pełny metraż, mogła wydać się filmem skromnym w porównaniu do innych, zrealizowanych z większym rozmachem tytułów. Filmowi mocy nadaje bezbłędna kreacja Chen Shiang-chyi, grającej w filmie borykającą się z wieloma przeciwnościami kobietę w średnim wieku.
Rola okazała się przełomowa dla samej Chen Shiang-chyi – aktorki znanej z filmów Edwarda Yanga i przede wszystkim Tsai Ming-lianga – otrzymała za nią pierwszą w swojej karierze Taipei Film Award za rolę pierwszoplanową.

Więcej o Taipei Film Awards, lista nagród


Dwa z nagrodzonych na 16. Taipei Film Festival filmów – "Ice Poison" i "Exit" – polska publiczność będzie miała okazję obejrzeć premierowo podczas 8. edycji Pięciu Smaków (12-20 listopada, Warszawa).
Kolejnym tajwańskim tytułem w tegorocznym programie Pięciu Smaków będzie "Soul" Chung Mong-honga – który otrzymał Taipei Film Award dla najlepszego filmu fabularnego w zeszłym roku. Również w tym filmie, w roli drugoplanowej, pojawia się Chen Shiang-chyi.

Więcej o tajwańskim programie 8. Pięciu Smaków




Jedną z ważnych niekonkursowych sekcji Taipei Film Festival był program City in Focus: Warsaw, obejmujący ponad 30 polskich tytułów. Znalazły się w nim nowe filmy, m.in. prezentowany w konkursie Taipei New Talent Competition "Małe stłuczki" Ireneusza Grzyba i Aleksandry Gowin, klasyka – w tym pokazy "Matki Joanny od Aniołów", "Noża w wodzie" czy "Sanatorium pod Klepsydrą" z odrestaurowanych kopii, przeglądy filmów Wojciecha Smarzowskiego i Piotra Dumały.
Jeden z filmów Focusu, "Ida" Pawła Pawlikowskiego, trafił 25 lipca na ekrany wybranych tajwańskich kin.

O kinie polskim i tajwańskim rozmawialiśmy z jedną z selekcjonerek Taipei FF, Kelly Yang, która współtworzyła program sekcji City in Focus: Warsaw.

Rozmowa z Kelly Yang: tak daleko, tak blisko - Kino polskie i tajwańskie


Pięć Smaków:
Czy możesz opowiedzieć, jakie polskie filmy były prezentowane na Tajwanie dotychczas i w jakiej formie?

Kelly Yang: Tajwańska publiczność jest dobrze zaznajomiona z polskim kinem. Zwłaszcza Golden Horse [Taipei Golden Horse Film Festival – najważniejszy festiwal filmowy na Tajwanie; połączony z Golden Horse Awards, potocznie nazywanymi Oscarami kina chińskojęzycznego; przyp. red.] organizował retrospektywy polskich mistrzów.
Pierwsza większa retrospektywa prezentująca polski program miała miejsce w 1996 roku, objęła zarówno fabuły, jak i dokumenty, w tym filmy Krzysztofa Kieślowskiego. Jednak i we wcześniejszych latach, jeśli w danym roku premierę miał nowy film Kieślowskiego, Golden Horse włączał go w swój program. Sądzę, że retrospektywa w 1996 roku powstała ze względu na to, że Kieślowski odszedł kilka miesięcy wcześniej.
W 2002 roku odbyła się retrospektywa Krzysztofa Zanussiego, a reżyser został zaproszony na Tajwan. Byłam zaangażowana w to wydarzenie, redagując katalog retrospektywy. Bardzo łatwo było mi odnieść się do jego filmów, bo dostrzegam w nich pewne powiązanie z Tajwanem.
Wprawdzie różnimy się, ale w historię Polski wpisany jest długi okres okupacji i nieustannej zależności od Niemiec i Rosji. Z kolei Tajwan był zależny od Japonii, a przed rządami Japończyków – od Holandii i Hiszpanii. Ze względu na Chiny kontynentalne, mamy też kontekst komunizmu. Pomimo różnic, są i podobieństwa. Ma to szczególne znaczenie w przypadku filmów Zanussiego – Tajwańczykom łatwo zrozumieć ukazane w nich emocje, ich kontekst.
Uczestniczyłam w kilku dyskusjach z Zanussim. Na spotkaniu po pokazie "Iluminacji", publiczność pytała np. o psychologiczną złożoność bohatera czy proces podejmowania przez niego decyzji. Z tego, co sobie przypominam, Zanussi był pod wrażeniem, że ludzie z tak odległego kraju dostrzegali złożoność portretowanej przez niego sytuacji.
Natomiast w tym roku Taipei Film Festival zorganizował sekcję "City in Focus: Warsaw", a Warszawa jako miasto focusu została wybrana przez publiczność w drodze głosowania.

PS: Jak przebiegało głosowanie?

KY: Zajmuję się programem i nie znam szczegółów, ale na pewno można było głosować offline i online. Po wybranych projekcjach, publiczność może przekazać organizatorom swoje opinie co do seansu, a także życzenia programowe na przyszły rok. Opinie i sugestie można przesyłać też mailowo. O ile wiem, również w poprzednich latach publiczność sugerowała polski program.

PS: Czy w głosowaniu była lista miast, z których można było dokonać wyboru czy pytanie było otwarte?

KY: Pytanie było otwarte. Warszawa to bardzo ciekawy wybór. Przy czym od retrospektyw Kieślowskiego i Zanussiego minęło już wiele lat, a na studiach wciąż wiele mówi się o Kieślowskim czy Polańskim i ogólnie o polskim kinie. Z kolei dwa lata temu w Kaohsiung odbyła się niewielka prezentacja filmów Wajdy, objęła 4 albo 5 tytułów. Sądzę więc, że po prostu chcemy wiedzieć więcej o polskim kinie.
Z drugiej strony, niedługo na Tajwanie odbędą się wybory, co powoduje, że relacje między Tajwanem a Chinami są bardzo napięte. Ta złożona sytuacja przypomina nam o polskich filmach. Wiele z nich podejmuje temat polityki i kondycji ludzkiej, podczas gdy obecnie na Tajwanie nie mamy zbyt wielu twórców, którzy by się w te tematy mocno zagłębiali. Tajwańscy reżyserzy włączają sprawy polityczne w filmy gatunkowe, np. komedie romantyczne. Albo wybierają formę dokumentalną, nie fabularną. Stąd uważam, że to dobry moment, by zaprezentować polski program. Nie tylko dlatego, że Warszawa była na pierwszym miejscu na liście życzeń publiczności. Polskie filmy mogą stać się dla nas inspiracją do refleksji na temat polityki.

PS: Nazwa sekcji to "City in Focus: Warsaw", ale znalazły się w niej filmy związane nie tylko z Warszawą.

KY: To ze względu na nazwę festiwalu, Taipei Film Festival. Odnosi się ona do miasta i sekcję narodową kształtujemy z perspektywy miasta. Dzięki miastu "przemycamy" kinematografię kraju. Warszawa jest ważnym ośrodkiem dla przemysłu filmowego, istotna jest też jej trudna historia – dlatego z perspektywy Warszawy możemy spojrzeć nie tylko na miasto, ale historię Polski w ogóle. Zdecydowaliśmy też, że program tej sekcji ukaże zmiany w polskim kinie i to właśnie "zmiana" mogłaby być słowem-kluczem sekcji. Złożyły się na nią nie tylko arcydzieła, ale również filmy twórców czerpiących z dzieł mistrzów, nawet jeśli ich własna poetyka czy sposób patrzenia na sprawy społeczne uległy zmianom.

PS: Czy możesz przybliżyć proces selekcji filmów?

KY: Podkreślę to, że "zmiana" była tutaj słowem-kluczem. Chcieliśmy ukazać zarówno zmiany w kinie, jak i w polskim społeczeństwie. Na przykład filmy Wajdy skupiają się mocno na temacie II wojny światowej, nie odnoszą się bezpośrednio do teraźniejszości. My jednak chcieliśmy pokazać także portret czasów współczesnych i aktualnych spraw społecznych. Młode pokolenie jest zupełnie inne niż postacie z filmów Wajdy czy Kieślowskiego.
Osobiście uwielbiam kino reżysera Focusu, Wojciecha Smarzowskiego. Jakiś czas temu pokazywaliśmy dwa jego filmy na niewielkim festiwalu, w który jestem zaangażowana. Motywem przewodnim festiwalu był wówczas strach, a Smarzowski w niezwykle inteligenty sposób ukazuje ten temat. Ponadto, strona wizualna jego filmów zawsze robi niezwykłe wrażenie. Te rzeczy bardzo mnie zaskoczyły, gdy pierwszy raz oglądałam jego filmy i od razu pomyślałam, że jeśli tylko nadarzy się okazja, powinniśmy zaprezentować jego prace.
Smarzowski wiele miejsca poświęca również historii i ma przy tym bardzo wyróżniający się styl. Podejmuje tematy historyczne, polityczne, kwestię cierpienia, jednak nie ogranicza się tylko do czasów wojny, mówi również o współczesności. To podejście odmienne od tego, co obserwuję wśród Tajwańczyków – my albo o polityce krzyczymy, albo udajemy, że w ogóle nie istnieje. Dlatego sądzę, że polskie kino może nas tak wiele nauczyć o podejściu do polityki, cierpienia, historii.

PS: Jednak w ostatnich latach również na Tajwanie powstały filmy historyczne, np. "Seediq Bale: Wojownicy tęczy".

KY: Tak, ale to inne podejście do historii niż w polskim kinie. Podobnie jest z nowszym filmem, "KANO". W nich ważni są anonimowi ludzie walczący o wielkie sprawy, którzy z czasem stają się wielkimi bohaterami. Na Tajwanie nie powstały filmy takie jak "Dom zły" czy "Róża". Te historie są badziej ludzkie, daleko im do eposów o wielkich bohaterach. Nie twierdzę, że eposy są złe – problem w tym, że na Tajwanie mamy tylko ten typ kina historycznego. Polskie kino cenię właśnie za różnorodność w podejściu do historii i polityki.
Oczywiście, poza eposami mamy jeszcze szalone komedie, które włączają politykę, ale one też nie potrafią ukazać ludzkiej strony historii.
Martwiliśmy się trochę, czy tajwańska publiczność będzie zainteresowana tak odmiennym podejściem do historii. Po festiwalu widzimy, że sale na seansach klasyki były zapełnione w około 80%. Na pokazach filmów Kieślowskiego, na których sama byłam, prawie zabrakło miejsc.

PS: A jaki był odbiór polskiego programu wśród krytyków filmowych i dziennikarzy?

KY: Wielu krytyków i dziennikarzy jest mniej więcej w tym samym wieku, co ja. Polskie filmy oglądaliśmy, gdy byliśmy bardzo młodzi i polski program na festiwalu oglądamy z uczuciem pewnej nostalgii. Wezmę za przykład filmy Kieślowskiego. Przed Focusem oglądałam je po kilka razy, ale zawsze na małym ekranie. Dopiero teraz miałam okazję obejrzeć je w kinie. Takie doświadczenie wiąże się z naprawdę wielkimi emocjami!
Poza tym, teraz te filmy odbieramy nieco inaczej. Dostrzegamy w nich szczegóły czy idee, na które nie zwracaliśmy uwagi, gdy byliśmy młodsi. Wcześniej wiele naszej uwagi pochłaniał styl tych arcydzieł albo wielkie problemy, które poruszał w nich twórca. Z czasem, zaczęliśmy doceniać bardziej wysublimowane detale, na przykład sposób, w jaki sposób ukazana jest pustka na twarzy bohaterów i do jakich ważnych problemów może się odnosić.
Dla młodszej publiczności festiwal daje możlliwość obejrzenia filmów, które stały się kultowe, o których wiele się mówi i pisze w podręcznikach akademickich. Oczywiście, te tytuły można obejrzeć na DVD, ale trudno porównać to doświadczenie do kina.
Co więcej, nowe filmy obrazują współczesną Polskę i polskie społeczeństwo – problemy nastolatków, klasy średniej, związki. Możemy szukać współczesnych podobieństw i różnic. Myślę jednak, że polscy reżyserzy są zawsze bliżej tematów związanych z polityką, każą swoim bohaterom stawiać czoło prawdziwym problemom i tym różnią się od twórców tajwańskich.

PS: Chodzi o nowe filmy tajwańskie?

KY: Tak. To nie dotyczy starszych filmów, na przykład Hou Hsiao-hsiena czy Edwarda Yanga, które również podejmowały ciężkie polityczne tematy. Ale już filmy takie jak "Kwiaty Szanghaju" [reż. Hou Hsiao-hsien, 1998 – przyp. red.] nie podejmują tematów politycznych wprost, stanowią raczej portret pewnej epoki. Nie jestem pewna, co spowodowało, że reżyserzy tajwańscy nie wypowiadają się wprost na tematy polityczne.

PS: Myślisz, że jednym z powodów może być wpływ cenzury, który utrzymuje się aż do dziś?

KY: Cenzura nie obowiązuje już od 30 lat. Rozmawiałam o tej kwestii ze znajomymi, w tym reżyserami, ale nie potrafimy znaleźć dobrej odpowiedzi. Jako przykład mogę podać "Seediq Bale" – to film historyczny, który ukazuje jedynie walkę i nie odnosi się do tematów współczesnych. Natomiast polskie kino potrafi ukazać relację czasów historycznych i współczesnych.

PS: Być może reżyserzy tajwańscy nie zagłębiają się w tematy polityczne, bo zależy im na tym, żeby ich filmy trafiły też do innych krajów, np. do Chin?

KY: Możliwe. Oczywiście, jeśli film ma trafić na ekrany w Chinach kontynentalnych, czyli na rynek z wielkim potencjałem, nie ma mowy o pokazywaniu np. policjantów zabijających cywilów, kwestii politycznych, homoseksualizmu. Może to być jedna z przyczyn, ale nie jedyna. Sprawa jest bardziej złożona.
Właśnie dlatego sądzę, że polskie kino może ukazać publiczności – wśród której są także filmowcy – jak można myśleć o polityce nie tylko w kategoriach walki. Polityka to nie tylko walka z rządem. To także świadomość praw obywatelskich czy świadomość tego, jakim społeczeństwem chcemy być. To walka również z samym sobą, czasem nawet z przyjaciółmi czy własnymi poglądami. Te kwestie łatwo dostrzec we współczesnych polskich filmach. Podczas gdy tajwańscy reżyserzy podejmują je głównie w dokumentach. To trochę tak, jakby twórcy tajwańscy cierpieli na pewien rodzaj schizofrenii: nie mają problemu z podjęciem trudnych, ciężkich tematów w dokumentach, ale unikają ich w filmach fabularnych. Kino fabularne jest lekkie, słodkie, gatunkowe.
Bardzo ciekawe jest to, że wielu tajwańskich twórców realizuje i dokumenty, i fabuły. Ale w przypadku fabuł odwracają się od polityki, mimo że ich dokumenty podejmują wiele politycznych kwestii. Ten sam twórca potrafi zrobić dwa zupełnie odmienne filmy. Natomiast polscy reżyserzy, na przykład Kieślowski, realizowali i dokumenty, i fabuły, nie mając problemu z płynnym połączeniem obu gatunków. Ta cecha polskiego kina jest niezwykle inspirująca.


[ Emilia Skiba / FF Pięć Smaków ]

zobacz także

bądź na bieżąco!

© Fundacja Sztuki Arteria
Nasza strona internetowa używa plików cookies aby dostosować się do twoich potrzeb. Możesz zaakceptować pliki cookies lub wyłączyć je w przeglądarce, dzięki czemu nie będą zbierane żadne informacje. Dowiedz się, jak wyłączyć cookies.